Serwis został zoptymalizowany dla
rozdzielczości 6144x4096 oraz niższych:
do 1920x1080 stosowanych w zegarkach
ręcznych i motopompach drugiej klasy
REKLAMA
Jones, co ty tu robisz? ::film:: 22.05.2058 by Sło(w)ik
Tak wygląda Indiana wygenerowany przez amerykańskie komputery.
Na ekrany polskich kin wchodzi długo wyczekiwana nowa część przygód Indiany Jones’a. Ale ile razy słyszeliśmy już ten wyświechtany slogan? Możliwe, że za każdym razem, gdy pojawiał się nowy film. Możliwe, że jeszcze nie raz usłyszymy go w przyszłości. Jest to prawie pewne (według Głównego Urzędu Statystyki Totalnej szansa na to wynosi ok. 100%), bo w branży filmowej trudno uniknąć schematów i rutyny. Niestety, ale „Indiana Jones i Poszukiwacze Doliny Ostatniej Czaszki” także się ich nie ustrzegł.
Już sam tytuł może sugerować widzom, że scenarzystom skończyły się pomysły i najbliższa podróż dr Jones’a będzie powtórką z rozrywki. Widz rzadko się myli, ale zdarzają się wyjątki. Bo kto mógł wiedzieć, że amerykański producent wykorzysta sceny z czterech pierwszych filmów sagi, zmontuje je w różnej, najprawdopodobniej przypadkowej kolejności i doda tylko kilka nowych scen, które wykonaniem nie dorównują tym starszym? Po prostu „genialnych” pomysłów Amerykanów nie da się przewidzieć.
- To nie jest już zwykłe przypomnienie wydarzeń z poprzednich części, to czysty plagiat. Plagiat własnego dzieła – mówi znany krytyk, którego imienia nie znamy.
To co udało się twórcom „Batman: Uśmiech Jokera”, tu po prostu nie mogło wypalić. Indiana w ułamku sekundy potrafi przenieść się z azjatyckiego buszu do centrum Berlina, aby po chwili pić ze świętego Gralla, gdy jest goniony przez gigantyczny głaz. Ma to też swoje dobre strony. Widz może przypomnieć sobie klasykę kina przygodowego podczas jednego seansu.
Wielką stratą dla tej części przygód Indiego jest brak Harrisona Forda w roli głównego bohatera. Aktor przed swą śmiercią nie zgodził się na wykorzystywanie jego klonów w filmach. Dlatego pięć jego kopii musi pracować jako bileterzy. Szkoda, bo komputerowa animacja głównego bohatera przyprawia każdego o duszności, wymioty i zawroty głowy („skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą”). Świetnie się za to trzyma trzynasty klon Stevena Spielberga. Nie brał udziału w żadnych pracach nad filmem, ale to nazwisko w napisach końcowych zawsze podtrzymuje na duchu i pozwala przypomnieć o starych, dobrych filmach.
Wszyscy twierdzą zgodnie, że film to totalna porażka, strata pieniędzy i czasu. Dlatego odniesie oszałamiający sukces. Polacy mają mnóstwo wolnego czasu (w specjalistycznym żargonie zwany nudą), a także cierpią na garb budżetowy (przez specjalistów znany jako: „ Znowu komuś drobne wypadły na ulicę. Tędy nie da się przejechać.”). Kilometrowe kolejki przed kinem są pewne. GUST twierdzi, że jednak nie. Każdy się kiedyś myli.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:7.2 | oddanych głosów:24)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.