Forum Obywatelskie

Lista Obywateli

Archiwum Rządowe

Pliki do
pobrania

V Korpus Inwazyjny

Linia
Czasu

Pytania i odpowiedzi

Kanał
RSS

 
LOGOWANIE
login:
hasło:
rejestracja

WIELKAPEDIA
WOJSKOWA KOMENDA UZUPEŁNIEŃ
POLSKA MARYNARKA GWIEZDNA
 
WARTO ZOBACZYĆ
OSO 2057 Kampinos
OSO 2058 Kampinos
OSO 2059 Kampinos
OSO 2061 Kampinos
OSO 2062 Wa-wa
Archiwa WRP


SMUTNA STATYSTYKA

Serwis przegląda:
0 obywateli
24 gości

FORMALNOŚCI

Kanał RSS
Nasze bannery
Szanowna Redakcja
Kontakt
Copyright
Materiały dla prasy
FAQ
Polityka prywatności
Napisz artykuł!

TECHNIKALIA

Serwis został zoptymalizowany dla rozdzielczości 6144x4096 oraz niższych:
do 1920x1080 stosowanych w zegarkach ręcznych i motopompach drugiej klasy

REKLAMA
 

 

 

 

 

 

 

Prawdziwe oblicze Frontu Niemieckiego
:: historia :: 17.09.2052 by NaudiSS

Alternate Reality

12 Września 2052 roku polską 17. Kompanię Strzelców Podhalańskich stacjonującą w południowych Alpach Niemieckich, zaatakował Oddział Piechoty Górskiej SS. Z pośród 48 polskich Żołnierzy przeżyło 14. Poniżej przedstawiamy fragment z dziennika prowadzonego przez jednego z Żołnierzy.

To był jeden z tych nielicznych, spokojnych poranków. Mgła leniwie wlokła się ulicami miasteczka, cudowna cisza uspokajała i odprężała. Była przekleństwem wszystkich. Nasz oddział stacjonował w małym miasteczku - Deutmold czy Dautmold, jakoś tak. Od około tygodnia opustoszałe, trzy dni temu zajęte. Od wczoraj wieczór ani jednego strzału.

Leżałem na podłodze oparty o ścianę w restauracji "Rotte Rose" patrząc na Dowódcę siedzącego przy stole i przeglądającego jakieś papiery. "Rotte Rose", ta nazwa będzie wlokła się za mną do końca... zjawa tamtego dnia. To był wręcz strategiczny punkt w mieście. Przy głównym placu, niedaleko kamiennego kościółka, wspaniałe miejsce do wypoczynku, wspaniałe by zginąć. Restauracja była drewniana, z szyldem z czerwoną różą. Chłopcy byli zadowoleni, na piętrze był burdel a co za tym szło - łóżka. Miasteczko było bogate i przypominające te z ubiegłego wieku. Szary kamień, drewniane okna, drzwi, wokół widać góry pokryte soczyście zieloną trawą.

Ranni leżeli w kościółku, tam zrobiliśmy punkt medyczny. Tam też panował spokój. Pół nocy siedziałem przy moim przyjacielu. Ja i jeszcze paru. Zmarł przed świtem, fatalnie dostał, skurwysyny przebiły mu płuco na wylot. Żartował, że to palanie go zabije. W każdym razie, to płuca mu wysiadły.
Bar, dwóch snajperów coś rozpijało. Lubiłem ich, byli z Prowincji Moskiewskiej, świetni strzelcy. Przy stolikach raczej nikt nie siedział, prócz Dowódcy jeszcze trzej żołnierze. Jednego nawet nieznałem, doszedł z 5. Oddziału Grupy Morawy-Wschód. Wyglądał na Greka, ale słyszałem jak się meldował, czysta polszczyzna. Reszta chłopców, podobnie jak ja, siedziała na podłodze. Plecaki służyły za oparcie albo dość niekonwencjonalne poduszki. Niektórzy wygrzewali się przy dogasającym kominku. W nocy było zajebiście zimno. Łącznie w restauracji było koło trzydziestu naszych plus kilku rannych w kościółku, trzech medyków, i Grupa Zwiadu. W miasteczku było nas 48. To była przecież tylko nic nie znacząca mieścina. Nic nie znacząca...

Strzał. Twarz Dowódcy, przed chwilą skupionego, zatopionego w nikomu narazie nieznanych rozkazach ze Sztabu, przestała być twarzą ludzką. Oczy, jeszcze tak żywe, spojrzały na mnie. Błagały o śmierć, umarły.
Krew buchnęła ciepłem na moją twarz. Ciało Dowódcy bezwładnie osunęło się z krzesła, zwalając się ciężko na drewnianą podłogę. Zwrot o 180 stopni na kolanie, wybiłem lufą szybę, oddałem pierwsze strzały. Narazie w górę, nad dachami, w las. Wyćwiczona reakcja, która nic nie czyniąc rozbudza świadomość. Rzeczywiście pomogło, obraz przebitej tętnicy szyjnej Dowódcy zniknął, teraz liczyła się każda sekunda, każda reakcja.
Snajper, to musiał być snajper. Myśli w pierwszych sekundach ataku są różne, najczęściej myśli się o pierwszym zabitym, to nieuniknione. Ale nie ma czasu, huk, strzał, krzyk. Kolejny nasz, tym razem snajper. Chciał wbiec na górę, wrócić na pozycje, przeznaczenie dopadło go na schodach.
Ciągle nie widzimy wroga. Uśpiona czujność powoli zbiera Pierwsze Żniwo. Patrzę przez ramię przy wszystkich oknach klęczą strzelcy. Wiem, że nie mieli pojęcia kto, gdzie i skąd. Ja też nie miałem. To był koniec, rzuciłem się ku schodom, śliskim schodom błyszczącym czerwienią krwi. Na półpiętrze potknąłem się o ciało snajpera, wpadłem do pokoju. Różowego. Tak to musiałbyć burdel.

Dopadłem do okna. Czemu ten pieprzony dom musiał być drewniany?! Wszystkie budynki w tej dziurze były z kamienia, a my musieliśmy zostać w drewnianym! Z każdą minutą odczuwałem tragizm wyboru kwatery. Po drodze na górę chwyciłem broń moskwianina . Słuszny wybór, Niemcy szli z góry, niektórzy po dachach, inni nadciągali z lasu. Miasteczko ograniczało się do placu, i kiludziesięciu domków, wszystkich widocznych z mojego okna. Wąskimi kamiennymi uliczkami szli już napewno kolejni Niemcy. Sytuacja była fatalna. Do komunikatora na ramieniu krzyknąłem, że zbliżają się cieniem uliczek i zaraz wyjdą na plac, do siebie przywołałem snajpera i dwóch strzelców. Z tą chwilą stałem się dowódcą. Wiedziałem, że nie mamy szans.

Robiło się coraz głośniej moi krzyczeli. Przekleństwa, krzyki, strzały. Kościółek! Szybko, moi wpadli do różowej sypialni. Pamiętam to dobrze. Rzucali kurwami, pragnęli zabijać, a nie widzieli wroga. Wiedzieli, że za kilka minut Niemcy podejdą pod restaurację. Wciąż nie wiedzieli ilu ich jest ale częstotliwość strzałów mówiła dużo. Za dużo... Do Kościoła! Wybiegliśmy tylnym wyjściem, w restauracji zostało z pięciu, imitowali opór, skupiali uwagę, ginęli. Wpadliśmy do kościoła przez witraż z boku, nie czas było szukać drzwiczek, dwóch rannych chwyciło broń, reszta patrzyła wzrokiem przepraszającym, że oni nie mogą... Spojrzałem na wszystkich, zorientowali się że zmienił się Dowódca. Piętnastu pobiegło od razu na dzwonnicę, reszta do okien. To był o wiele lepszy punkt. Kościół leżał na małym wzniesieniu po drugiej stronie placu, widać było nareszcie kto idzie. Szło koło setki, nie więcej. Ze schodków na dzwonnicę dobiegały okrzyki zadowolenia, nasi nareszcie zaczęli zbierać pierwsze punkty. Kazałem przenieść na górę Ciężki Karabin Miotający, nie mieścił się, było za wąsko. Kazałem moim wynosić się z restauracji, ale nikt się nie odezwał. Zakląłem. Wiedziałem, że stanowisko na wieży niewystarczy. Nie mogli dosięgnąć tych z uliczek ukrywających się w cieniu dachów. Ale oni szli rozproszeni.

Wyszliśmy przebijając kolejny witraż, tym razem za ołtarzem, niech Bóg nam wybaczy. Strzały nieustawały, słyszałem, że nasi strzelają rzadziej, oszczędzają amunicję, starają się celować dokładniej. Wóz terenowy i cieżarówka zniszczone, moi ludzie spojrzeli na mnie przerażeni, wiedzieli co mieliśmy zrobić, wiedzieli po co nieśli tu Ciężki Karabin. Nie uda się! Kurwa nie uda się zakląłem w duszy. Boże pomóż nam, pomóż nam teraz kiedy tego potrzebujemy. Samochód! A jednak istniejesz - wiele razy mówiłem to na tej wojnie. Ciemny van stał kilkadziesiat metrów od nas, pod strzechą mającą chronić go od deszczu, nie od pocisków. Był dość stary ale wyglądał na sprawny. Grenadier, który go zauważył dobiegł do niego pierwszy, padł od razu. Podniecony nie wyjrzał zza murów kościoła. Sądząc z tego jak padał trafili go w nogi, mógł żyć. Rzuciliśmy się do szarokamiennej ściany. Niemcy - jak karaluchy - wyłaniali się z ciemnych uliczek na plac, szturmowali kościół. Chłopcy na dzwonnicy nie próżnowali, ale Niemców było zbyt wielu. Plan z vanem i Ciężkim Karabinem nie miał szans powodzenia. Za szybko wyszli na otwartą przestrzeń! Potykając się biegliśmy spowrotem do kościoła, sytuacja wymykała się spod kontroli. W środku panował chaos. Liczba rannych leżących na ławkach podwoiła się. Ze schodków na wieżę, przed chwilą spadł drugi snajper. Nie chciałem patrzeć na jego twarz. Czemu martwi zawsze wpatrują się w ciebie?

Stałem w wybitym oknie, nie słyszałem już krzyków ani strzałów, choć ogień z mojego własnego karabinu palił mi oczy. Nagle zdałem sobie sprawę, że moja twarz jest martwa. Pokryta warstwą zaschniętej krwi dowódcy. Słyszałem jak bije mi serce, jak krew szumi w głowie, szumi... tak rytmicznie, rytmicznie uderza, lecz jakby coraz głośniej, coraz głośniej! LECĄ! Nasi lecą, chyba z dziesięć helikopterów! Głos z komunikatora na moim ramieniu darł się prosto w ucho. Spierdalać! Uciekać z dzwonnicy - krzyczałem do koma na ramieniu wyrywając go z zaczepu To jest kurwa nalot! Chłopcy zbiegali szybko, potykając się i klnąc w podnieceniu zbiegali kolejno do katakumb. Wzięliśmy rannych i na parę sekund przed pierwszym wybuchem zaryglowaliśmy drzwi do podziemi.

Nalot trwał kilkanaście minut. Siedzieliśmy przy zapalonych łuczywach spoglądając sobie w oczy. Wielu oczu brakowało... Wszyscy wsłuchiwali się w muzykę spadających bomb, wibrujące w uszach nieludzkie wrzaski. Z czasem zrobiło się cicho. Wojska powietrzne zakończyły swe dzieło zniszczenia. Otworzyliśmy drzwi.
Powiało Śmiercią...

Ku pamięci Bohaterów, którzy oddali życie za Ojczyznę.

Polub to:


Podziel się:



12345678910
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę
(średnia ocena:9.7 | oddanych głosów:15)


Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.

Dodaj komentarz

Chwała (1)
pamięć polakom walczącym i oddającym siebie na WRP na zawsze w naszych sercach >>
| imperatorin 2.4.2058 16:44:10
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
strona 1
[1]


Najnowsze wiadomości:

Nie będzie ołtarzy dla PKI? | 16.11, by Macer
Problematyczny telefon | 10.04, by Red_81
Epidemiczna demokracja | 28.03, by Red_81
Wybory samorządowe 2068 | 08.09, by Nefarius
Co dalej z MRS? | 30.08, by Macer i Red_81
Zwycięska porażka | 24.06, by Red_81
Ludzie Pokoju, Prawdy i Wolności | 27.12, by Red_81
Biuro Ochrony Naczelnika | 26.08, by Red_81
Reparacje wojenne | 14.08, by Red_81
Szczyt G1 | 09.07, by Red_81
27:1 | 09.03, by Red_81
Wielka stolica Wielkiej Rzeczypospolitej | 02.02, by Red_81
Betonowe brzozy na Jowiszu | 05.12, by Red_81
Intronizacja | 19.11, by Red_81
Nowa lepsza Unitra | 01.10, by Invader Zim
Pislamskie zakazy | 05.09, by Red_81

Więcej w Archiwum
Wiecej w kategorii historia
 
Binookle
R e k l a m a
Wielkabiznes

 NIEZBĘDNIK OBYWATELA:
Konstytucja WRP
Zbiór praw znakomitych uchwalonych ku chwale Najjasniejszej RP

Mapa Polski
Prawie 120 milionów kilometrów kwadratowych dobrobytu i szczęścia

Mapa Marsa
Bo Ziemia to dla nas zdecydowanie za mało...

Mapa Polskiej Przestrzeni Kosmicznej
Cały Wszechświat stoi przed nami otworem

WielkaPedia
Zródlo cennych informacji o WRP tworzone przez Obywateli dla Obywateli


O co tutaj chodzi?!
Spokojnie! Otwórz sobie piwo i zarezerwuj troche czasu. Juz wyjasniamy...

Napisz artykuł
Spróbuj swoich sił i zdobądź sławę i chwałę
 
TwojaRura

TwojaNuta

 
Twarzoksiążka



R e k l a m a


 LITERATURA PRZEPIĘKNA:
Wojna Polska 2034 roku
Człowiek z betonu
Betonowa Epopeja
Chłopi 2054
Pamiętnik Czołgisty
Przysłowia
Umrzesz!
 
 SŁOWO NA PONIEDZIAŁEK:

 

 



(c) 2052-2074 www.wielkarzeczpospolita.net