Takie zdjęcia można oglądać już tylko w Muzeum Bezrobocia
- Ani chwili wytchnienia... – wzdycha Pan Hanek, kiepując peta do ekskluzywnej popielniczki w kształcie Prowincji Francuskiej. – Odkąd okazało się, że jestem jedynym bezrobotnym w granicach Wielkiej Rzeczypospolitej nic tylko wywiady, sesje fotograficzne, kampanie reklamowe i wykłady na uczelniach.
Kalendarz spotkań Pana Hanka jest strasznie napięty. Spotkanie z wysłannikiem naszego portalu odbyło się w miejscu audiencji, jakiej Pan Hanek miał udzielić gubernatorowi Kalifornii Arkowi Szwarcbergowi. Nie dotarł on jednak na spotkanie, gdyż zabytkowa awionetka, którą pilotował, uległa katastrofie zderzając się z kolejką londyńskiego metra. Agencje podają jedynie, że po całkowitej destrukcji pociągu, słynący ze stalowych kości i ołowianej czaszki, Arek otrzepał się i na pieszo rozpoczął dalszą podróż w kierunku Macierzy. Spodziewany jest dopiero za dwa tygodnie.
- Dlatego znalazłem dla pana czas – w tym momencie Pan Hanek niedbale sięga po lampkę 30-letniego koniaku. – Normalnie jak się okazało, że jestem jedynym bezrobotnym, to te autografy, zainteresowanie mediów. No, wie pan, nie dawałem sobie rady z tą popularnością. Żeby to wszystko ogarnąć to normalnie agenta musiałem zatrudnić. Płacę mu 10% mojego zasiłku, więc pensję ma głodową. Ledwo mu wystarcza na wynajem domu na Balearach, apartamentu w Kielcach (skąd do pracy dolatuje wypożyczonym odrzutowcem), kresy WRP na Plutonie to biedak tylko w telewizji widział, a jeździ, szkoda gadać, aż dwuletnim Polonezem Agresorem. Wiem, że to prawie skandal, ale proszę mnie zrozumieć – muszę trochę zostawić na utrzymanie moich czterech posiadłości i stajni czystej krwi koni arabskich, których hodowla stała się moją pasją. Także widzi pan, że muszę oszczędzać, bo z czego to wszystko utrzymać? Z tych paru groszy zasiłku?
Z pytającym wyrazem twarzy Pan Hanek zapala ekskluzywne cygaro marki „Radomskie”.
- Chciałem to rzucić, znaleźć jakąś pracę, zacząć zarabiać prawdziwe pieniądze. Przestałem chodzić do pośredniaka, żeby się odhaczać. A tu oni zaczęli przychodzić do mnie – prosili, żebym szukał pracy, a nie ją znajdował. Z Ministerstwa Słusznych Kroków do mnie pisali. Jeden z wysokich (musiał się schylić jak do mnie wchodził) urzędników Ministerstwa Dobrobytu złożył mi nawet wizytę. Przekonywał, że utrzymywanie Urzędów Pracy, stanie się bezprzedmiotowe w momencie, gdy znajdę zatrudnienie. A przecież – jak mówił – pochłaniają one na swoje funkcjonowanie ogromne kwoty pieniędzy.
O tym, co się stało później wiemy już wszyscy. Artykuły w gazetach ze zdjęciami na okładkach, billboardy w centrach wielkich miast, słowa Pana Hanka, które przesiąknęły do świadomości mas (typu: „praca nie popłaca” czy „robota to głupota”), subkultura młodzieżowa identyfikująca się poprzez koszulki z wizerunkiem guru i hasłem „Niech żyje bezrobocie”. Socjologowie opisują to zjawisko mianem „hankomanii” i upatrują źródła tego niecodziennego fenomenu w prostocie Pana Hanka, jego życiowej zaradności i sukcesowi jaki osiągnął. Doszło do tego, że Poczta Polska wyemitowała serię znaczków poświęconych Panu Hankowi, a bank centralny przymierza się do wybicia okolicznościowej monety.
Na zakończenie spotkania pytam Pana Hanka o przyczyny, dla jakich miał się spotkać z gubernatorem Kalifornii.
- E... wie pan... Oficjalnie to on chciał pogadać ze mną o bezrobociu (podobno w Kalifornii to straszny problem), ale tak naprawdę to w pracy wziął bezpłatny urlop i w jakimś przydrożnym barze chce sobie chłop uczciwie dorobić na zmywaku...
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.3 | oddanych głosów:4)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.